Wyprzedzając godartowskie triki.
(Jak widać kolejne lekko wyolbrzymione osiągniecie Nowej Fali...)
Sam film jest świetnie zrealizowany. Może nie jest to najbardziej imponująca scena, ale szczególnie zachwyciła mnie tu wieczorna rozmowa małżeńska (jak ten zegar jest tu cudnie wykorzystany!).
Jednak podczas oglądania czułem taki jakby dysonans. To jak tu kamera działa i to że film jest jak to się dzisiaj mówi meta czynią go niebywale nowoczesnym jak na rok powstania. Jednocześnie pozostałe jego elementy są typowe dla lat 40, a miejscami nawet 30.
Możliwe że tylko ja mam tego rodzaju problemy i mój mózg po prostu nie mógł się odpowiednio "przestawić" czy "wyczuć" czy ogląda film z lat 40 czy nawet 70.
Dość ciekawe uczucie, nie przypominam sobie żeby mi się wcześniej przytrafiło.